Moja opinia na temat kosmetyków Le Petit Marseillais i subiektywne podsumowanie całej akcji
8/18/2014
Zakończyło się właśnie 6 tygodni wspólnej przygody z marką Le Petit Marseillais, która w tym roku zadebiutowała na polskim rynku i pojawiła się na półkach w drogeriach.
Dziś napiszę Wam swoją opinię na temat kosmetyków i subiektywnie napiszę o swoich odczuciach odnośnie samej akcji.
Kosmetyki Le Petit Marseillais znam już od jakiegoś czasu. Niezwykle przypadły mi do gustu żele pod prysznic, które na stałe zagościły w mojej łazience.
W ramach akcji ambasadorskiej otrzymałam do testów:
- żel pod prysznic Kwiat Pomarańczy
- mleczko nawilżające do skóry suchej
- 20 próbek żelu i mleczka, które powędrowały do moich koleżanek, znajomych z pracy oraz dalszych znajomych przy okazji spotkań, które sprzyjały rozdawaniu próbek ;) Przy okazji krótkie rozmowy: czy znasz markę? itp. Zanotowałam całkiem fajny odbiór tej akcji, ponieważ wiele z tych osób same z siebie wróciły do mnie z informacją zwrotną, że dzięki temu kupiły produkty w ramach akcji promocyjnych.
Jak spisał się u mnie żel Kwiat Pomarańczy?
żel o tym zapachu nie jest w przypadku firmy moim ulubieńcem, ale same żele zdecydowanie tak. Zapach nie do końca mi odpowiada. W porównaniu z innymi żelami Le Petit Marseillais akurat ten zakwalifikowałby się w moim rankingu na ostatnim miejscu. Jednak nie samym nosem człowiek żyje.
Samo działanie żelu w żaden sposób mnie nie zaskoczyło, podobnie, jak inni bracia firmy, spisywał się idealnie. Pięknie mył i pienił się pod prysznicem. Przyznam, że konsystencja tych żeli, niezwykle delikatna - bardzo przypadła mi do gustu. Do tego zapach utrzymuje się długo. Ciało jest nawilżone i przyjemnie miękkie po jego użyciu. Kwestią pozostaje jedynie cena, regularna nie zachęca do kupienia, jednak nawracające promocje - już tak. Duże pojemności tych żeli, w które się zaopatruję wychodzą najkorzystniej cenowo.
Mam wrażenie, że marka Le Petit Marseillais plasuje się wyżej w kategorii produktów drogeryjnych.
Mój zapachowy ulubieniec to żel Mandarynka i Limonka, którego zużyłam w ostatnim czasie chyba morze :D
Jak spisało się u mnie mleczko do skóry suchej?
Zdecydowanie mój faworyt i godny następca ulubionego mleczka z Pharmaceris. Idealne! Mimo bogatego składu ma niezwykłą, aksamitną konsystencję. Świetnie się go rozprowadza, wchłania po kilku chwilach. Skóra na wiele godzin jest miękka, nawilżona. Bardzo komfortowy kosmetyk i mówi Wam to osoba borykająca się z suchą skóra całego ciała.
Konsystencja mleczka jest idealna, płynna i aksamitna, delikatna. Do tego zapach - bajka!
Kosmetyki Le Petit Marseillais mają piękną szatę graficzną, duży wybór kosmetyków, do różnego rodzaju cery. Każdy znajdzie coś dla siebie. Opakowania są praktyczne i schludne.
I na koniec słów kilka podsumowujących całą akcję...
Sama akcja została zorganizowana profesjonalnie. Ładnie wypromowana. Ucieszyłam się, kiedy okazało się, że 'zostałam wybrana na Ambasadorkę' ciekawej marki kosmetycznej... Po kilku godzinach okazało się, że tych 'wybranek' są setki... Szczerze powiem Wam, że poczułam się z tym źle. Ambasadorka brzmi dumnie, ale bycie jedną z 500 już nie... I nie chcę nikomu tu sprawiać przykrości, bo fajnie było brać udział w tym projekcie, jednak firma nie powinna nazywać nas Ambasadorkami, ale testerkami. Nic to, otrzymałyśmy paczki, kosmetyki. Więc w internetach euforia poszła. I okazało się, że te super dedykowane wszystkim paczki były takie same. Zaczęło się rozdawanie próbek i rozmawianie o nich z koleżankami i znajomymi w pracy. Potem już było tylko gorzej.
Nawet na chwilę Le Petit Marseillais nie dało o sobie zapomnieć. Wysyp maili, co chwila coś, a to filmik wrzuć na facebooka, a to zrób videorecenzję, a to piosenki podlinkuj na fbk, itp. Firma wymagała od nas ciągłego zaangażowania na wszystkich naszych platformach. OK, raz na jakiś czas rozumiem. Ale dlaczego tak nachalnie? Za kilka dni doszły do tego smsy. Matko! Pomyślałam. W co ja się wpakowałam? Doszły raporty z rozmów, które trzeba uzupełniać, przypominajki. Jak za mało uzupełniłam (hallo! pracuję jak wół, dzieci mam w domu, wakacje też są dla ludzi...) No i internet zalały informacje o LPM... czyli to co w blogosferze nie jest mile widziane.
Zbyt nachalne w całej tej profesce. Kiedy już myślałam, że po uzupełnieniu mega-długaśno-nudnego raportu napiszę recenzję i to będzie koniec naszej przygody dostałam kolejną informację... do wszystkich osób, które otrzymały ode mnie próbki (20 osób) miałam wysłać linka, aby one wypełniły dodatkowo swoje ankiety online (raz jeszcze, bo przecież ja je już za te osoby wypełniałam...). Basta!
Chcę poprzez powyższe słowa dać Wam tylko do myślenia. Jak blogosfera w ramach akcji za 2 produkty zrobiła firmie dobrze. I jaki to był zasięg. I choć jest to niezwykle profesjonalnie przeprowadzona akcja marketingowa w blogosferze, pięknie zapakowana i dla fajnej firmy to niesmak pozostał. Szkoda, bo produkty są warte uwagi.
Myślałam, że już będzie tylko lepiej. Jest. Ale ta sama jakość w ładniejszym papierku :(
Napiszcie mi proszę o Waszych odczuciach. Jestem bardzo ciekawa, jakie jest Wasze zdanie.
Pozdrawiam Was. #AmbasadorkaLPM ?!?
49 komentarze
Ciekawią mnie kosmetyki z tej firmy, szczególnie to mleczko. Firma faktycznie trochę nie tak się zachowuję ;/
OdpowiedzUsuńO kurcze przykro, że trafiłaś na firmę z takim podejściem.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Emm
mam dokładnie taką samą opinię , te smsy, maile przypominające - żenada. Z perspektywy czasu wolała bym sobie sama to mleczko i żel kupić i nie być do niczego zobowiązana .
OdpowiedzUsuńzobowiązanie było tylko w sferze emocjonalnej, umowy nie podpisywało się, więc z pewnością nic nie groziłoby, gdyby się z tego zobowiązania nie wywiązać ;)
Usuńale jeśli ktoś chce być fair, to - mimo wszystko - poczuwa się do (emocjonalnie umownego) obowiązku. ja się nie zgłosiłam - w pierwszej chwili żałowałam, ale 5 minut po ogłoszeniu, że wybrali ambasadorki, kamień spadł mi z serca. złapałam się przy TBS i więcej nie wezmę udziału w takich szeroko zakrojonych akcjach. gdzieś traci się tę indywidualność, a staje się jednym z (bardzo) wielu. a znając siebie, gdyby zaczęły mi spływać smsy przypominające, to skończyłoby się bardzo źle.
UsuńA ja się cieszę że nie zostałam wybrana "Ambasadorką" właśnie dlatego, że widziałam to u co drugiej blogerki. Nawet nie używałam ich kosmetyków, także nawet nie mam zdania o nich, ale wciąż mnie nie kuszą ;)
OdpowiedzUsuńmam próbki tych kosmetyków, jeszcze ich nie używałam.
OdpowiedzUsuńzgadzam się, gdzie nie zajrzę wyskakuje LPM. W moim przypadku taka kampania odnosi skutek odwrotny do zamierzonego :)
OdpowiedzUsuńPrzez jakiś czas żałowałam, że się nie zgłosiłam, ale teraz już mi przeszło i to na dobre. Szczerze powiem, że ta kampania marketingowa była przeprowadzona bardzo rozmyślnie, nawet powiedziałabym GENIALNIE! Taką darmową reklamę mieli, że SZOK! Z blogerek zrobili frajreki... (nie obraź się, ale tak to właśnie wygląda). Za taką kampanię, musieliby zapłacić dobre pieniądze, a tu mieli to za darmochę... .
OdpowiedzUsuńMamy nauczkę na przyszłość, aby nie bawić się w takie zabawy z firmami..., a jeśli już nieświadomie się w takie coś wpakujemy, to zero recenzji, zero wspominek na FB i zero wszystkiego... .
A co do samych produktów, to miały być naturalne, a chemia od nich wali.., no chyba, że pochodne ropy naftowej uznamy za naturalne.
Ogólnie rzecz biorąc MASAKRA!
Wybacz, że się tak uzewnętrzniłam na Twoim blogu, ale mam już dość wykorzystywania blogerów, aż mnie pali od środka jak takie coś widzę. Ja w tej akcji udziału nie brałam, ale też nie raz poczułam się wykorzystana i wiem, że to nie jest dobre uczucie. Teraz mówię BASTA! Musimy się pilnować na przyszłość.
Nie miałam okazji używać jeszcze tych produktów.
OdpowiedzUsuńprzyznam się, że jesteś jedyną blogerką do której zajrzałam widząc w tytule posta LPM (zaintrygowało mnie to subiektywne podsumowanie akcji) - faktycznie taki był przesyt tymi postami (oraz tymi o maśle TBS), że czasami przejrzenie listy czytelniczej szło mi wyjątkowo szybko ;) nie wiedziałam, że aż tak Was cisną z tymi opiniami :/
OdpowiedzUsuńnie biorę udziału w takich masowych testach i omijam takie posty szerokim łukiem :/ i w moim odczuciu tego typu akcje działają odpychająco, przynajmniej na mnie
Do teraz byłam zła, że nie zostałam ich ambasadorką, ale już mi przeszło. Oni chyba myślą że blogerka żyję tylko pisaniem i testowaniem, że nie ma rodziny, pracy czy szkoły, obowiązków. Masakra.
OdpowiedzUsuńProdukty mi również przypadły do gustu, ale prawdę mówiąc mam podobne odczucia co do tej akcji. Też trochę się rozczarowałam, że ambasadorek było tak wiele, a ilość wiadomości od marki była zwyczajnie zbyt duża. Mimo wszystko nie przeszkadzało mi to znacznie ;)
OdpowiedzUsuńMi ostatnio jakiś anonim napisał, że tymi żelami we Francji " myje się kible "... cóż, w takim razie 90% Polski myje się żelami przeznaczenia kiblowego ponieważ wśród drogeryjnych marek LPM ma dość podobny skład, a samo działanie jak dla mnie było OK, zapachy też mi się podobały. Moim zdaniem proporcja ceny do jakości, dostępności i działania jest na dobrym poziomie, w sumie żele zdecydowanie bardziej przypadły mi do gustu niż mleczko.
OdpowiedzUsuńDziwne, bo ja będąc we Francji widziałam te produkty w co drugim koszyku zakupowym w marketach. Fakt - są to produkty drogeryjne, ale we Francji mają tego ogromny wybór, ze 4 razy tyle co u nas ;)
UsuńA widzisz, taki urok niektórych anonimów - wszystko wiedzą najlepiej :)
UsuńCo do produktów - nie są złe, ale co do akcji - faktycznie trochę zbyt mocno nas obsypują tymi "rozkazami".
OdpowiedzUsuńzapachy są cudne...
OdpowiedzUsuńZasadniczo firma na początku powinna poinformować czego oczekuje w zamian za te dwa produkty. Szczerze? Nie mam nic przeciwko robieniu recenzji w zamian za produkt, nie prowadzę bloga zarobkowo, a dla własnej przyjemności. Jednak na taką akcję bym się nie pisała, bo za takie zaangażowanie płaci się i to nie mało. Wolałabym już kupić sobie sama te dwa produkty i je zrecenzować. No i to angażowanie znajomych... Nie cierpię akcji tego typu. Ale firma pewnie osiągnęła swój cel :)
OdpowiedzUsuńOj ja też myślałam, że będiemy ambasadorkami przez duże A, a zostałyśmy tylko zwykłymi testerkami. To była moja pierwsza tego typu akcja, więc troszkę dałam się nabrać. Jak zaczęłam dostawać smsy też się trochę wkurzyłam i tak przychodzi mi jakiś spam od wróżek i nie wiadomo kogo, ale na szczęście nie było ich dużo. Ankieta dla znajomych też mnie zaskoczyła, nie było o tym mowy na początku. Z kosmetyków jestem w miarę zadowolona, bardziej z mleczka do ciała, chociaż ogólnie nie przepadam za taką konsystencją, ale na lato było w sam raz. Żel okazał się przeciętny, przynajmniej w tej wersji zapachowej z kwiatem pomarańczy.
OdpowiedzUsuńJako osoba patrząca na całą akcję z boku, poczułam się zniechęcona. Opakowania piękne, zapachy, przynajmniej biorąc pod uwagę opisy - również. Co z tego, że był moment, gdy LPM wyskakiwało z każdej strony internetowej, na blogrollu co drugi tytuł posta brzmiał "jestem ambasadorką LPM" - co za dużo, to niezdrowo. Widzę że od środka też nie wyglądało to ciekawie, wymagać tyle roboty za dwa marne produkty... nie wiem czy firma nie narobi sobie więcej szkody niż pożytku takim działaniem.
OdpowiedzUsuńJa też się bardzo ucieszyłam, jak zostałam ambasadorką, nawet jeżeli jedną z setek. Za to ciśnienie mi się podnosiło ze względu na ilość zaangażowania jakiej od nas oczekiwali. Raporty? Ok, mogą być i raporty, ale nie codzienne o nich przypominanie - maile i sms-y. Szkoda też, że nie poinformowali wcześniej, że oczekują zdjątek, filmików, hashtagów i nie wiadomo czego jeszcze. Ja wypełniłam raporty i zrobię recenzję na blogu. To powinno wystarczyć :)
OdpowiedzUsuńReklama może i skuteczna, o dużym zasięgu, ale nudna i irytująca. Gdy tylko widziaŀam wpis o LPM, nawet nie zaglądałam. Odczucia z używania próbek - porażka. Jeszcze gdyby to była megapaka kosmetyków, zrozumiałabym to zamęczanie, ale za niecałe 30 zł oczekiwać ciaglej reklamy? O, nie!
OdpowiedzUsuńProdukty bardzo dobre, ale wizerunek firmy dla mnie duuuużo gorzej.
o kurde to zalało Was ładnie spamem, zamiast zrobić sobie dobrze tymi informacjami i ciągłymi lękami, wiele osób chyba zniechęciło. W sumie dobrze, że nie brałam udziału. Znaczy miałam brac, ale był błąd na stronie, a przypomniałam sobie o akcji kiedy już wybrali ambasadorki. Dobrze wyszło
OdpowiedzUsuńO jak przykro.. nie zdawałam sobie sprawy, ze tak to wygląda :/
OdpowiedzUsuńKampania mi się osobiście podobała: paczka fajnie wyglądała, maile od czasu do czasu też by mi nie przeszkadzały np. te z tapetami lub playlistą. Ale smsy to już była przesada :)
OdpowiedzUsuńMiałam kontakt z agencją marketingową promującą LPM i wspominam go zupełnie inaczej, ale też nie jestem i nie byłam ambasadorką. No szkoda, że tak wyszło :/
OdpowiedzUsuńKampania była przytłaczająca to fakt, wszędzie pełno informacji o LPM aż do obrzygania. Byłam oblukać produkty w Rossmannie i wcale mnie nie zachwyciły, te zapachy które wąchałam były mdłe, przytłaczające. A jakie konsekwencje groziły za niewypełnianie działań od LPM?
OdpowiedzUsuńja się nie zgłosiłam, choć dostałam kilka razy propozycję by to zrobić, i teraz wcale tego nie żałuję. Wszędzie to: ambasadorkaLPM. Ja prawdę mówiąc nawet nie czytałam i nie patrzyłam na te linki, kupię tylko to co mnie zainteresuje, te kosmetyki tego nie zrobiły, nawet po użyciu tych próbek.
OdpowiedzUsuńTe smsy, to była jakaś masakra! Zgadzam się z tym co napisałaś, bo mam prawie takie zdanie, jak Ty. Tylko jeszcze nie podzieliłam się tym na moim blogu.
OdpowiedzUsuńTeż na początku myślałam, że będzie fajnie, ale im dalej w las...
Zgadzam się z Twoja opinią. Ilość smsów, maili i różnego rodzaju przypominajek była nie do zniesienia.
OdpowiedzUsuńNie brałam udziału oficjalnego w Akcji Ambasadorskiej, ponieważ wcześniej pisałam na blogu o identycznym zestawie, gdy zostałam wybrana, chciałam się wycofać, ale firma, w bardzo profesjonalny sposób, przekonała mnie, że to będzie taki miły upominek i nie muszę nic... a kosmetyki mogę zużyć lub podarować komuś :)
OdpowiedzUsuńRaportowanie, filmiki, gadżety, bajery... trocha tego było za dużo, przyznaję, ale nie korzystałam, ani nie tagowałam, więc wystarczyło usuwać notorycznie, ale było kilka miłych esemesów, jak choćby ten z " najsympatyczniejszą osobą " którą można było wyczytać na klawiaturze telefonu - uśmiechnęłam się, to na długo zapadnie w pamięć :)
Ogólnie akcja fajna, ale na pewno nie na taką skalę, ponieważ już sam widok kolejnej recenzji tego duetu zniechęcał do wchodzenia na ulubionego bloga, TWÓJ się nie liczy, musiałam :)
Opinię o kosmetykach mamy taką samą, mleczko bardzo lubię, używam z przyjemnością, żel - taki sobie, jak wiele innych, ale mam ochotę wypróbować Twojego ulubieńca - limonka...
Ja też zgadzam się z Twoją opinią.
OdpowiedzUsuńNajpierw super, ładnie sie zapowiadało, a później miałam wrażenie, ze LPM wyjdzie mi z lodówki ;c
Nie brałam udziału w akcji - dlatego powiem Ci jak jakie jest moje zdanie w roli czystego odbiorcy. Ten zmasowany atak działa na mnie zupełnie odwrotnie - wiem na pewno, że nie kupie żadnego produktu z LM bo tak natarczywa i nachalna reklama mnie strasznie zniechęca - wogóle takie akcje są straszne - szczerze mówiąc jestem dość podatna na reklamowanie ale nie w taki spoób - jak jest dla 500 to na pewno nie dla mnie...
OdpowiedzUsuńakcja była na zasadzie jak działa streetcom,czyli otrzymujesz kosmetyki dla siebie + dla znajomych = zbierasz opinie i wysyłasz raporty,a na koniec swój raport końcowy - taki proceder jest mi znany i wcale nie obcy :) i często brałam w nich udział nawet nie mając bloga
OdpowiedzUsuńtutaj akurat doszły smsy,chyba ze 3 dostałam,a maili nawet nie czytałam bo miałam inny podany niż zwykle używam :P
jak dla mnie akcja fajnie przeprowadzona i z tego co wiem to nie były w tej akcji tylko blogerki ale i osoby nie posiadające bloga
szczerze to dla mnie za duzo tego ...a jak juz widzialam 10 wpis o tych samych produktach to nawet nie wchodziłam , bo ile można czytać o żelu i balsamie? no tak jak piszesz..jakby było kilka ambasadorek to by bylo fajnie , moze wtedy kazda miałaby inny zestaw i to przyciągnęło by czytelnika , ale jak wszędzie wyskakuje to samo to już się odechciewa i człowiek broni się jak może ;)
OdpowiedzUsuńNiby fajna akcja , ale jak jeszcze takich cudów od Was oczekiwali to ja dziękuję...pewnie jeszcze wsio w barterze? w głowach się poprzewracało :/
Mnie też zdziwiła ilość Ambasadorek jak zobaczyłam jak wiele z nich pisało że udało im się zakwalifikować do testów! Ja się nie zgłosiłam. ;)
OdpowiedzUsuńMam dokładnie takie same zdanie, początek był super, pięknie zapakowana paczka itp. Ilość Ambasadorek przerosła moje najśmielsze oczekiwania, wszędzie było tylko LPM, a co druga osoba informowała o tym, że została Ambasadorką. Ja miałam takie szczęście, że źle wpisałam nr telefonu i smsy mnie ominęły, ale meile to była masakra więc domyślam się, że smsy mogły nieźle wkurzyć.
OdpowiedzUsuńChcieli dobrze wyszło jak zawsze ...
Początkowo miałam wypełnić ankietę bo chęć bycia 'Ambasadorką" była wysoka ale w końcu zrezygnowałam. Żałowałam, kiedy zobaczyłam fajne ambasadorskie paczki i trochę zazdrościłam dziewczynom ale wysyp recenzji na blogach skutecznie zniechęcił mnie do tej marki. To o czym przeczytałam dzisiaj utwierdziło mnie w przekonaniu, że kosmetyki tej formy będę omijać z daleka;)
OdpowiedzUsuńDlatego, lepiej nie napalać się na badziew za 6, czy 12 zeta - zawsze można kupić, to nie jest cena zaporowa! O! Dobrze, że o tym napisałaś! Gratuluje odwagi! :D
OdpowiedzUsuńMi ta cała akcja się podobała, nawet smsy były dość sympatyczne :)Ale rzeczywiście wymagania były spore. Ha nadal sa bo wciąż dostaję informację żeby poprosić koleżanki o wypełnienie ankiety. No ok ale choćbym nie wiem jak chciała to nie dam głowy za to że wszystkie 20 ją wypełnią. :)
OdpowiedzUsuńAmbasadorka to brzmi dumnie, ale firmy zwyczajnie nabiły dziewczyny w balona :/ chcieli reklamy, a nawpychali swoje produkty gdzie się da i teraz zwyczajnie wszystkim się przejadło. Fajnie, że to opisałaś, gdyby więcej takich reakcji było, może przed następną akcją ktoś by się w końcu zastanowił ...
OdpowiedzUsuńWłaśnie się tak ostatnio zastanawiałam, że wszystkie blogerki, które podglądam to na insta to na fb wrzucają hastagi, linki i w ogóle wszystko LPM. Miałam nosa by się nie pakować w tą akcję :D I tak przyszalałam z TBS i masełkiem 50 ml :P
OdpowiedzUsuńteż testowałam te produkty jako "Ambasadorka" . Zgadzam się z Twoją opinią w 100%, momentami byli zdecydowanie zbyt nachalni, co jak co ale my też mamy własne, życie, zajęcia itd. A marka ani na chwilę nie pozwalała o sobie zapomnieć.
OdpowiedzUsuńPierwszy raz załapałam się do takich testów i się zastanaiwam czy tak jest zawsze??? Bo jeśli tak to ja pasuje...Nie mam zamiaru zmuszać znajomych do wypełniania ankiet tymbardziej, że już wcześniej wyrazili mi swoje opinie które opisałam w raportach. Poza tym też nie każdy miał na to czas! Ja np. podczas całego zakończenia akcji byłam na urlopie i w zasadzie dostępu do neta nie miałam.
Nie opisałam wszystkich rozmów w raportach bo nie oszukjmy się wiele z nich było jednakowych, więc jaki to sens??
Nie brałam również udziału w jakiś konkursach, kręceniu filmików itd, nie miałam nawet na to czasu... Zrobiłam recenzje na blogu i wypełniłam raporty i to powinno być wystarczające.
Produkty są bardzo fajne, ale firma przesadziła z wymaganiami wobec swoich "Ambasadorek".
Mam poczucie, że chcieli w bardzo tani sposób zrobić jak najlepsza reklamę wszedzie gdzie się dało.. i uważam, że po części troszkę Nas wykorzystalii, bo wymagania jakie mieli w porównaniu do tego co dostałyśmy były nie proporcjonalne.
ja też byłam "ambasadorką", to była moja pierwsza tego typu akcja i z mojej perspektywy wyglądało to tak - paczka super, sms-y miłe, ale natychmiast usuwałam, wkurzyło mnie jak okazało się, że nie mogę streszczać rozmowy w raporcie, muszę rzucać cytatami, no heloł, serio? ale ok, potem pisałam tylko cytatami i już się nie przyczepiano do moich raportów ;) maile z przypomnieniami - trochę irytujące. nie brałam udziału w konkursach, nie wysłałam ankiety do znajomych (znowu - heloł? bez przesady), raport końcowy wypełniłam, na blogu recenzji nie ma i nie będzie, pojawi się najwyżej przy okazji denka - a to i tak pewnie tylko żelu, bo balsam ma parafinę i raczej go komuś oddam niż zużyję :)
OdpowiedzUsuńczyli dla mnie takie 50/50, fajny pomysł ze sporą dozą irytacji :)
Na samym początku było mi przykro że sie nie dostałam, potem gdy miałam okazję powąchać wszystkie zapachy stwierdziłam, że może dobrze się stało. Teraz gdy wiem jaki przebieg miała cała akcja bardzo się cieszę że się nie dostałam.
OdpowiedzUsuńNie wiem co Cie tak dziwi. KAZDY etap ktory wymienilas jest czyms normalnym w kazdej kampanii tego typu czy to na tym czy innym portalu rekrutujacym do testow. Ja tam nie uwazam zebym byla zasypywana smsami moze z 4 byly a ankiety dla znajomych nie sa obowiazkowe Wypelbia tyljo ten kto chce
OdpowiedzUsuńZ LPM miałam żel waniliowy i bardzo podobał mi się jego zapach, wydajność miał jednak kiepską.
OdpowiedzUsuńA co do nachalności - cóż, na tym tego typu kampanie mają polegać. Nie trzeba jednak wypełniać wszystkich zadań, podstawa to raportowanie - często biorę udział w jakiejś kampanii i staram się to rozsądnie robić, zeby nie zaspamować znajomych...
#AmbasadorkaLPM. Równiez jestem ambasadorką i powiem ze żel malina i piwonia to taki kolorow-pachnacy ogrod.Zauroczyl mnie i az chce sie jeszcze.Dostalam równiez do testowania pielęgnujący balsam do mycia z masłem arganowym, woskiem pszczelim i olejkiem różanym ,który jest z kolei bardzo łagodny i faktycznie pilegnujący ale bardzo delikatnie wręcz subtelnie pachnie.A pielęgnujący krem do ciała z masłem shea i akacją swietnie radzi sobie z suchą skórą. Polecam.
OdpowiedzUsuń