moje uzależnienie, czyli kolekcja cieni :)

no właśnie, bo z cieniami jest tak, że kupuję je bez opamiętania. Długo zastanawiałam się, czy robić recenzję każdego z osobna, czy zrobić p...

no właśnie, bo z cieniami jest tak, że kupuję je bez opamiętania. Długo zastanawiałam się, czy robić recenzję każdego z osobna, czy zrobić post zbiorczy i ostatecznie postanowiłam napisać swoje przemyślenia na ten temat. Dziś więc pokażę Wam moją kolekcję i napiszę parę słów nt. tej całkiem pokaźnej kolekcji. Tadam!




W mojej kolekcji znajdują się zarówno cienie topowych marek, jak i tych tanich. Wśród nich m.in. sleek, inglot, chanel, miyo, pupa, yves rocher, estee, astor, lancome, shiseido, dior, clinique, sensique, elf, essence, etc. Makijaż wykonuję codziennie, nie przywiązuję się szczególnie do jednej palety.Rano sięgam po tą, na którą mam ochotę. Nie jestem typem wykańczacza kosmetyków, niestety. Do moich TOP należą cienie z inglota, piątka diora i clinique i te zasługują na brawa. Każde. Są też takie, których nie używam, jak rudy cień z diora i turkus z shiseido :), który jest piękny, ale zupełnie nie mój kolor :)) Fajnie jest go jednak mieć. I tu wychodzi moja próżność. Przyznaję. Są wśród nich tylko cienie elfa, mineralne, których nie znoszę, źle się z nimi pracuje. Zupełnie mi nie podeszły i używam od wielkiego dzwona, kiedy próbuję dać im kolejną szansę.


Ostatnio opamiętałam się i powiedziałam STOP. I jestem z siebie dumna, bo od około 2 miesięcy nie kupiłam żadnego cienia :) Nawet pół. W przypadku cieni dochodzi jeszcze kwestia warto, czy nie warto? I tu się teraz rozpiszę. Cienie markowe, te top, cenowo są bardzo wysokie, bo paleta za ok. 200-300 zł to jest wg. mnie przegięciem, tym bardziej, że w tym przypadku płacimy za markę. Fajnie, jeśli trafimy na cienie super jakości, jak np. paleta chanel, której jestem szczęśliwą posiadaczką i napewno pokażę ją Wam kiedyś z bliska, bo na to zasługuje. Ale już ta z lancome jest porażką, kolorystyka jest piękna (fiolety idealne do mojego zielonego oka), ale osypują się koszmarnie i nie lubię ich używać, bo nie lubię bawić się w poprawki. Cienie z essence też nie zachwycają. Fajne są cienie z miyo - świetnie napigmentowane i za naprawdę dobrą cenę. Uważam jednak, tak podsumowując, że cienie inglota jak dla mnie są super. Nasze polskie i stosunek jakości do ceny jest uczciwy. 


Ot i tyle. Jeśli chcecie recenzję którejś z palet lub poprostu zobaczyć je z bliska dajcie znać :)


do-bra-noc :)

ETYKIETY:

Zobacz także:

9 komentarze

  1. Ja rzadko uzywam cienie, za to czesto kredki i eyeliner'y ;))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. to ja zdecydowanie jestem cieniomaniaczką :) Nie wyobrażam sobie makijażu bez cieni :))

      Usuń
  2. Ja także uwielbiam cienie do powiek :) inglota też lubię :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. muszę właśnie powiększyć swoją kolekcję o kilka inglotowych cieni. przebój to cień pomarańczowy opalizujący. idealny na lato, jeśli zdecyduje się nas nawiedzić w tym roku ;)

      Usuń
  3. Ostatnio uświadomiłam sobie, że chyba mi też wystarczy już tych cieni. I mam w ambitnych planach jakiś zużyć (niedoczekanie moje...) :)
    Napisz o nich coś więcej, bo kolekcję masz bardzo różnorodną i bardzo ciekawą!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. postaram się w weekend porobić swatche i więcej o nich napisać. a co do zużycia... marzenia ściętej głowy ;)))

      Usuń
  4. też mam podobną ilość ;) i ja nie przestanę ;p

    OdpowiedzUsuń

Wybrane dla Ciebie

Instagram @subiektywnablog